1 października 1942 roku. O piątej rano, tuż po zakończeniu godziny policyjnej niewielka grupa osób zebrała się na Krakowskim Przedmieściu w mieszkaniu ks. Edmunda Krauzego, proboszcza Parafii św. Krzyża w Warszawie. Przyjaciele żegnali Jana Karskiego, który wyruszał w ostatnią i najważniejszą misję kurierską do Wielkiej Brytanii. W bagażu podróżnym miał klucz z ukrytym mikrofilmem, zawierającym wstrząsające informacje o procesie zagłady Żydów, dokonywanym przez Niemców na terenie Polski.
Wśród zebranych obecni byli m.in. Zofia Kossak i Witold Bieńkowski, współzałożyciele (wspólnie z ks. Krauzem) Frontu Odrodzenia Polski, organizacji katolickiej, prowadzącej tajne lekcje dla młodzieży oraz wydającej podziemne broszury propagandowe. Emisariusza przyszedł pożegnać także Jerzy Iłłakowicz, jeden z przywódców Stronnictwa Narodowego, a także zwierzchnicy Karskiego z Polskiego Państwa Podziemnego.
Po odprawieniu mszy świętej ks. Krauze poprosił Karskiego do ołtarza. Kurier uklęknął i rozpiął koszulę, a kapłan powiesił mu na szyi złote cyborium – pojemnik zawierający komunijny opłatek, który Karski miał połknąć w chwili śmiertelnego niebezpieczeństwa.
Po wyjściu z Kościoła emisariuszem targały sprzeczne uczucia z powodu trucizny, schowanej na wypadek schwytania przez Gestapo. Myśl, że ma na szyi świętą Hostię, a także truciznę do popełnienia śmiertelnego grzechu samobójstwa nie dawała mu spokoju. Wiara, że z Bożą pomocą podczas misji nie wydarzy się nic złego skłoniła Karskiego do wyrzucenia trucizny.
Inteligencja kuriera podsunęła mu jeszcze jeden pomysł na podróż. Karski miał doskonale spreparowane dokumenty francuskiego robotnika, obawiał się jednak, że zdradzi go polski akcent. Tuż przed wyjazdem poprosił zaufanego dentystę o zrobienie zastrzyku, od którego spuchnie mu twarz. Dzięki temu podczas pierwszych dni podróży pociągiem miał dobrą wymówkę, by nie rozmawiać z pasażerami.
Misja przebiegła bez przeszkód. Przez dwa miesiące Karski przemierzył Niemcy, Holandię, Belgię, Francję i Hiszpanię. Stamtąd motorówką udał się na Gibraltar, skąd samolotem poleciał wprost do Londynu. Choć trudności podróży wtedy się zakończyły, właściwa misja dopiero się zaczynała.